Gdy w 2012 r. ujawniono tzw. aferę solną, skandal miał swoje konsekwencje również poza granicami Polski, szczególnie u naszych południowych sąsiadów Czechów. To właśnie tam doszło do zmasowanej akcji mającej na celu zdyskredytowanie polskiej żywności. W mediach straszono niebezpiecznymi dla zdrowia i życia substancjami, rzekomo obecnymi w produktach sprowadzanych zza Sudetów. Atmosferę zagrożenia podsycali nawet państwowi urzędnicy w publicznych wypowiedziach, wzywając do bojkotu żywności pochodzącej z Polski.
Na szczęście pierwotna panika związana z polską żywnością wydaje się powoli odchodzić w przeszłość. Nasze produkty spożywcze nie tylko utrzymały swoją pozycję na rynku, ale ich import do Czech systematycznie rośnie. Obecnie 16% importowanej żywności w tym kraju pochodzi z Polski, co sytuuje ją na drugim miejscu za Niemcami (ok. 25%). Poziom eksportu żywności do Czech prezentuje poniższy wykres.
Eksport żywności do Czech w ostatnich latach stale rósł aż do wartości 902,5 mln EUR w roku 2013. Problemy związane z bojkotem wpłynęły jedynie na spowolnienie tempa wzrostu, jednak nie przyniosły załamania. Jednocześnie rósł udział polskiej żywności w czeskim imporcie (jeszcze w 2009 r. wynosił 15,5%, dziś – ponad 16%). Głównymi produktami, które trafiały za południową granicę w 2013 r., były mięso i wyroby mięsne (23,2%), wyroby mleczne i jaja (17,2%) oraz zboża i wyroby ze zbóż (14,2%).
Ważnym wydarzeniem stały się także coroczne Dni Polskiej Gastronomii i Kultury odbywające się w Pradze. Dzięki tego typu imprezom czescy konsumenci zapoznają się z polskimi specjałami i mają szansę przekonać się, że wcale nie są one trujące, jak donosiły media nad Wełtawą, a przy okazji charakteryzują się korzystną relacją jakości do ceny. W drugiej połowie 2014 r. Ministerstwo Rolnictwa planowało wydać 1,5 mln PLN na różnego rodzaju targi w Czechach i na Słowacji oraz kampanie medialne promujące polskie produkty i marki.
Medialna nagonka wywołała jednak pewne negatywne efekty w nastrojach społeczeństwa. W badaniu przeprowadzonym przez firmę Media Research 30% czeskich konsumentów uznało, że polska żywność jest niezdrowa, niebezpieczna lub słabej jakości, a 60% powiedziało, że jej unika. Klienci w supermarketach zaczęli zwracać uwagę na kraj pochodzenia towaru, coraz częściej wybierając czeskie produkty. Wobec tej sytuacji wiele sieci handlowych stara się sprowadzać polską żywność pod markami niekojarzącymi się z naszym krajem, choć jest świadoma jej jakości.
Kontrowersje wśród polskich eksporterów wzbudza także osoba wicepremiera i ministra finansów Republiki Czeskiej Andreja Babiša. Miliarder, właściciel wielu spółek z branży spożywczej (a także chemicznej i medialnej) jest oskarżany o podsycanie wspomnianej nagonki na polską żywność, m.in. niezbyt cenzuralną wypowiedzią na temat zaoferowanej mu w programie telewizyjnym kiełbasy. Niechęć Babiša do importowanej żywności jest z pewnością ugruntowana tym, że sam działa w branży i im więcej żywności Czechy sprowadzą, tym mniej pieniędzy trafia do jego kieszeni. Należy mieć nadzieję, że osobiste interesy nie wpłyną na działalność przedsiębiorcy jako jednej z najważniejszych osób w państwie, choć w koalicyjnej umowie, jaką jego partia ANO 2011 zawarła z ČSSD i KDU-ČSL, znalazły się słowa o „potrzebie stworzenia przestrzeni na czeskim rynku dla rodzimych produktów, np. poprzez zaostrzenie kontroli u zagranicznych wytwórców”.
Z drugiej strony, dobrze rokuje na przyszłość wypowiedź ministra rolnictwa Republiki Czeskiej Mariana Jurečki, który stwierdził, że obu krajom zależy na zgodnej współpracy w kwestii bezpieczeństwa żywności, jej jakości oraz relacji między odpowiednimi ministerstwami obu państw. Jurečka ma nadzieję na dalszy owocny rozwój kooperacji, jednak zauważa problemy związane z rosyjskim embargiem, co może grozić nadwyżką żywności na rynkach europejskich.
To, że czeski rząd poważnie traktuje kwestię spożywczego embarga, potwierdza nałożony na importerów żywności obowiązek zgłoszenia zarówno towaru, jak i jego planowanej ceny na 48 godzin przed wprowadzeniem go do obrotu. Protekcjonistyczne działania budzą niepokój importerów oraz ich zagranicznych partnerów – firmy obawiają się oskarżeń o sprzedaż produktów niskiej jakości bądź niepełnowartościowych w wypadku podania ceny niższej niż w ofercie lokalnych producentów.
Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności, ocenia ten ruch jako element cichej wojny handlowej w Unii Europejskiej. Z uwagi na funkcjonowanie zarówno Czech, jak i Polski w ramach jednolitego rynku europejskiego ekspert wzywa do zaprotestowania przeciwko takim działaniom na forum UE, gdyż można je zakwalifikować jako naruszenie swobody przepływu towarów i równych szans dla producentów z całej Unii.
Na koniec warto przypomnieć, że nie tylko polska żywność stała się celem czarnego PR czeskich producentów – również branża stolarki budowlanej doświadczyła ataków ze strony mediów i lokalnej konkurencji. Mówiono, że polskie okna są niskiej jakości, a konsumentów wzywano do żądania od firm budowlanych gwarancji, że nie montują one okien pochodzących z naszego kraju. W tych działaniach Czesi odnieśli pewien sukces, gdyż wartość eksportu polskiej stolarki okiennej wyraźnie spadła, jednak tłumaczy się to przede wszystkim zmianą głównych destynacji eksportowych polskich producentów z krajów ościennych na dalsze rynki docelowe np. Francję czy Włochy.
Źródła: WPHI Praga, Polska Agencja Prasowa, Gazeta Wyborcza, Polityka, Polskie Radio, Portal Spożywczy